Dom Carla i Gerharda Hauptmanów w Szklarskiej Porębie. 6 lipca – 9 września 2018
MALI I DUZI. RODZINA RZĄSÓW
Jeśli już jakiś gen twórczości znajdzie sobie schronienie w ciele rzeźbiarza, a ten z kolei spotka swoją prawdziwą miłość – może pojawić się na Ziemi nowa republika artystów. I tak się stało w przypadku Rodziny Rząsów. Mieszkają w Zakopanem, które samo w sobie jest kolonią wielu twórców, ale w tej kolonii Rząsy/Rząsowie pełnią rolę totemiczną – oznaczają to miejsce swoją sztuką, odrębną w każdym indywidulanym twórczym przypadku, a jednocześnie zanurzoną w tym samym morzu gór. Gór, które nie tylko są obecne jako formy widziane, ale w równej mierze wibrują jako byty zdobywane fizycznym wysiłkiem wędrówki i narciarskich szaleństw. Pojęcie res publiki artystów jest w tym wypadku ważnym określeniem – bowiem wszystko co powstaje wokół Galerii Antoniego Rząsy w Zakopanem jest „rzeczą pospolitą” – czyli własnością wszystkich, którzy lubią patrzeć, rozmawiać i rozumieć.
Jednak opowieść o Kolonii Rząsów nie ma tym razem początku w Zakopanem, lecz w Dachnowie na Podkarpaciu. To tam zaczęły przecinać się linie życia. Cóż to za miejsce? W Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich (tytuł słownika ma tu duże znaczenie!) znajduje się taki opis: „Dachnów (z Futorami), wieś […] , przy gościńcu krajowym cieszanowsko-jarosławskim, od którego w Dachnowie odłącza się gościniec prywatny prowadzący do Lubaczowa, i nad potokiem bez nazwiska, dopływem pobliskiego potoku Sołotwa. Okolica leśna i piaszczysta”
. Miejscowość położona jest blisko Futomy, gdzie urodził się Antoni Rząsa i gdzie często powracał. To właśnie w Dachnowie w 1964 roku Antoni znalazł energię do wytężonej pracy na cyklem rzeźb, wspomagany przez Halinę z Żyłów-Vogel Rząsową Oboje poszukiwali Wiecznych Znaków: Halina fotografując pobliskie pejzaże, których częścią były cmentarze różnych wyznań, z lasami pochylonych krzyży; Antoni – nadając drewnu formę i znaczenie. Przestrzeń między Dachnowem a Zakopanem stała się drogą sztuki, trzeba było pod koniec twórczego sezonu wynająć wagon kolejowy, aby przewieźć powstałe rzeźby do podhalańskiego domu.
Wiele lat później w naturalnym cyklu pór czasu – przyjechał do Dachnowa z Zakopanego ich syn – Marcin Rząsa, także rzeźbiarz i jego żona Magdalena Ciszewska Rząsowa . Fotografie Magdy rozpoznały Wieczne Znaki Antoniego, sprytnie poukrywane przez miejscową ludność w kapliczkach o trójkątnych zwieńczeniach pod dachami domów. Minęło 50 lat, w dachnowskich zakamarkach wiary zamiast Matki Boskiej Bolesnej lub Frasobliwego – zaczęły pojawiać się nowe opiekuńcze wizerunki, czasem talerze satelitarnej łączności lub tylko symboliczne pustki niezrozumianego błogosławieństwa. I choć zmieniło się wiele w okolicznym pejzażu, Wieczne Znaki narodziły się ponownie w rzeźbach Marcina – figurach marzeń, których głowy siłą wyobraźni i symbolu stają się wszystkim, czym tylko chcą. Stojący Stoicy, o ukorzenionych włosach , ubrani w pustynne suknie z Sahary, demonstrują spokój i triumf doświadczonego i minionego już ukrzyżowania.
Ponowne spotkanie foto-grafii Magdy i rzeźby Marcina dokonuje się już jednak w innej rzeczywistości, chociaż owoce ich spotkania spadają wcale nie tak daleko od drzewa Antoniego i Haliny.
Pobyt młodszego pokolenia Rząsów w Dachnowie ujawnił przy tym, że podobne obrazy ziemi, znaki krzyża, tajemne drzwiczki do wnętrza historii – można odnaleźć nie tylko tam. Pejzaże Frasobliwe Magdy z okolic Tokaju – przez sam wybór kadru i piękno fotograficznej techniki – wpisują się do wspólnego słownika znaczeń – kształtowanego indywidulnym, świadomym widzeniem. Czy to Erdőbénye czy Dachnów, Bundás czy Podhale – język opowiadania może opisać zdarzenia podobnymi słowami.
Także rzeźby Marcina, choć wyrastające z pni drzew stojących w podkarpackim pasie – uzyskują nagle powab i napięcie polinezyjskich piękności i egipskiej geometrii, wyprowadzają skojarzenia na manowce i przypominają nigdy nie widziane postaci. Jak Chrystus Antoniego Rząsy – kokietujący tanecznym ruchem biodra dezorientuje patrzącego, tak Mali i Duzi – Marcina – postaci w różnej skali – przywołują nagle i bez ostrzeżenia baśnie o różno-wymiarowych światach, w których istnieniu zaklęta jest wiara, że porozumiemy się w najtrudniejszych warunkach, ponieważ nie wielkość ciała, lecz energia serca – decyduje o wszystkim.
Ale cykl przeistoczeń obrazu nie kończy się na Magdzie i Marcinie. Mocnymi osobowościami wkraczają w ten „oznaczony” już świat: Franciszek, Helena i Marta. Pełnoletniość, niepełnoletniość, a nawet bardzo-mało-letniość nie mają tu znaczenia. Kolonizacja sztuki przez Rodzinę Rząsów – rozwija się w najlepsze. Ekspresjonistyczne malunki Marty, grafiki Heli i projekty „kolorowych ludzi” Franka rozpoczynają jakiś nieznany dziś jeszcze – dalszy los Rząsowej Kolonii. Rząsologię praktyczną.